Z Wojciechem Zielińskim (Quest Road) rozmawialiśmy o jego zwycięstwie w Wyścigu Trzech Lilii, kolarskich treningach i o sprzęcie, który pomaga w wygrywaniu. Zachęcamy do lektury wywiadu.
Jakie to uczucie zwyciężyć na dystansie Pro w Wyścigu Trzech Lilii?
Startowałem tutaj już drugi raz, pierwszy był rok temu, kiedy zająłem drugie miejsce w klasyfikacji open. Wyścig bardzo mi się spodobał i koniecznie chciałem tu wrócić z celem wygrania go. Ogromnie cieszę się, że udało mi się to osiągnąć. Wyścig Trzech Lilii był dla mnie osobiście bardzo ważny i specjalnie się do niego przygotowywałem, poza tym rywale również byli bardzo mocni. Satysfakcja jest więc tym większa.
Który moment wyścigu był dla Ciebie decydujący?
Zdecydowanie były to pierwsze kilometry, które były mocno pod wiatr i tworzyły się typowe ranty. To wtedy doszło do głównej selekcji i nastąpiły pierwsze próby odjazdu.
Jak Ci się jechało na słynnym Mur de Kwas?
Podjazd nie jest bardzo długi i ciężki, ale pokonywany z odpowiednią prędkością naprawdę potrafi dać w kość. Ja akurat bardzo lubię podjazdy, więc dla mnie było to fajne urozmaicenie trasy
Jaką strategię obrałeś na Wyścig Trzech Lilii?
Moja strategia była bardzo prosta ze względu na warunki atmosferyczne czyli mocny wiatr. Możliwie najlepsza aerodynamika, czyli niska pozycja oraz odpowiednio dobrany sprzęt z ubiorem włącznie. No i próby ataków od pierwszego kilometra aż do skutku.
Twój największy kolarski wyczyn to…?
Na ten moment dla mnie osobiście największym sukcesem jest to że udaje mi się regularnie trenować, trzymać dietę i w miarę wysoki poziom przez cały sezon. Ciężko jest mi konkretnie wartościować moje wyniki. Każdy start, wygrana czy też zwykły trening lub wspólna jazda ze znajomymi dają mi satysfakcję i myślę, że największym sukcesem jest cały czas czerpać z tego frajdę, nie tracąc motywacji .
W którym aspekcie kolarstwa czujesz się najpewniej?
Zdecydowanie najbardziej lubię czasówki i szybkie, płaskie wyścigi oraz ucieczki. Sprint jest zdecydowanie moją najsłabszą cechą.
Jakie masz plany startów na ten sezon?
W tym sezonie moim priorytetem jest cykl wyścigów Via Dolny Śląsk. Pewnie będę chciał spróbować się w jakimś starcie rangi Mistrzostw Polski, do tego dojdzie pewnie jeszcze sporo innych startów w wolnych terminach. Chciałbym też spróbować się w wyścigach gravelowych, pod warunkiem, że uda mi się dokończyć składanie roweru.
Jakie wsparcie zapewnia Ci Twój sponsor?
Jestem bardzo wdzięczny moim sponsorom, czyli Quest Sportswear oraz MonicaZet. Bez ich wsparcia nie miałbym finansów, aby startować tak często i w tak wielu imprezach w całej Polsce.
Ile czasu w tygodniu poświęcasz na treningi?
Staram się najwięcej czasu poświęcać na trening w zimie. To wbrew pozorom jest najważniejszy okres treningowy. Często jest to nawet 20-30 godzin treningowych. W sezonie zwykle, im później, tym mniej takich godzin. Pod koniec dochodzę do okolic 10-14 godzin. Aktualnie skupiam się na możliwie jak najdłuższym utrzymaniu wcześniej wypracowanej formy i wagi, regeneracji między zawodami i trochę na poprawieniu najsłabszych cech. Czasem ciężko jest to wszystko pogodzić, ale jeśli już się udaje – to daje to mi większą satysfakcję.
Jak wykorzystujesz międzysezonową przerwę?
Tak jak mówiłem, jest to dla mnie najważniejszy okres, z reguły dzielę go na pół. W pierwszej połowie skupiam się na odpoczynku, później dalej typowo na sile oraz nadbudowaniu dość mocno zniszczonej poprzednim sezonem masy mięśniowej. To jest też czas odpoczynku od diety i zaczęcia budowania wytrzymałości. Druga połowa to już typowa wytrzymałość i przygotowanie wagi startowej, czyli redukcja.
Opowiedz nam o swoim sprzęcie – na jakim rowerze jeździsz?
Aktualnie jeżdżę Gigantem Propelem drugiej generacji, czyli typowym rowerem aero. Jestem z niego bardzo zadowolony, pasuje do mojego stylu jazdy a przy tym nie jest ciężki. Dzięki możliwościom, jakie daje nowoczesny 12-biegowy napęd mogłem zdecydować się na przerobienie go na system 1x, czyli usunięcie przedniej przerzutki oraz małej tarczy. Dzięki temu udało się uzyskać dodatkowe korzyści aerodynamiczne i dodatkowo zmniejszyć masę, szczególnie ważną w elementach ruchomych, jakim jest korba.
Z ciekawych modyfikacji – używam owalnej tarczy, a na płaskie zawody kół z wysokim 80 milimetrowym stożkiem, które potrafią dać dodatkowe sekundy w kluczowych momentach wyścigu. W niektórych sytuacjach odpowiednio dobrany sprzęt naprawdę potrafi zdecydować o wygranej.
Twój faworyt do zwycięstwa w Tour de France?
Według mnie zdecydowanie Tadej Pogačar. Chociaż jak wiadomo, w tym sporcie nic nie jest pewne. Więc tym bardziej chętnie będę oglądał ten wyjątkowy wyścig, bo na pewno będzie bardzo ciekawie.
Dzięki za rozmowę!